Na tytułowe pytanie jest wiele odpowiedzi. Seria książek autorstwa niedawno zmarłego Terry'ego Pratchetta przyciąga czytelników wieloma swoimi zaletami.
Jedną z najczęściej wymienianych jest charakterystyczne poczucie humoru. Są tam zarówno żarty proste i niewyszukane, jak i bardziej inteligentne, oparte na ironii. Jedną z ważnych składowych fabuły dyskowych powieści jest też szczególne obrazowanie w krzywym zwierciadle pewnych zjawisk występujących w naszej rzeczywistości, a także rozmaitych stereotypów i licznych kulturowych motywów, choć nie zawsze rozpoznawalnych w Polsce. Właśnie to humorystyczne podejście wciągnęło mnie, kiedy miałem kilkanaście lat, a seria liczyła "tylko" kilkanaście książek.
Z czasem zacząłem doceniać też inne aspekty, takie jak choćby spory potencjał aforystyczny i liczne perełki nadające się do cytowania w różnych okazjach, czego dowodem były liczne komentarze pod artykułami informującymi o śmierci sir Terry'ego. Interesujące jest też nadawanie magii pewnych cech nauki i naukowości (czego przykładem mogą być pole magiczne, pomysł spodni czasu czy konieczność zachowania równowagi pomiędzy magicznie przenoszonymi obiektami w Ciekawych czasach). Również kreatywne wykorzystanie teorii naukowych w obecności pola magicznego jest interesujące i jest m. in. źródłem adresu tego bloga (koncepcja L-przestrzeni).
Nie mogę też zapomnieć o samym Świecie Dysku, który, choć płaski i teoretycznie niemożliwy, to jednak opisany w sposób nadający mu wiarygodność, a także zachowujący prawa fizyki, choć często bardziej w ujęciu "zdroworozsądkowym" i to dopasowanym do płaskiego świata, niż faktycznie naukowym znanym nam z kulistej Ziemi. Oczywiście cztery słonie na Wielkim A'Tuinie nie są tu dobrym przykładem, ale będą nimi choćby Kontynent Przeciwwagi, kierunki osiowy i krawędziowy zamiast północnego i południowego, wyjaśnienie stref klimatycznych czy tłumaczenie górskiego krajobrazu polodowcowego wojną bogów z lodowymi gigantami. Również geografia jest w pewien sposób parodią ziemskiej, z odpowiednikami starożytnej Grecji, Egiptu, dziewiętnastowiecznych Niemiec, Arabii z czasów kalifów czy średniowiecznych Chin. Na dodatek największe miasto Dysku i miejsce akcji większości powieści, Ankh-Morpork, jest znakomitą karykaturą miast naszego świata.
Bohaterowie również są nakreśleni na tyle wyraziście, że trudno obok nich przejść obojętnie. I dotyczy to zarówno postaci pozytywnych, jak i czarnych charakterów. Do moich ulubionych należą komendant Straży Miejskiej Ankh-Morpork i były alkoholik Sam Vimes oraz Esme Weatherwax, potężna czarownica z Lancre, na co dzień posługująca się głównie "głowologicznymi" sztuczkami. O innych może napiszę innym razem.
Teraz jeszcze tylko jedna rzecz, która obecnie chyba najbardziej podoba mi się w dyskowej serii. Czasem chciałbym, żeby była ona obecna również w naszym świecie. Mam na myśli teologię połączoną z eschatologią. Dysk posiada całkiem spory panteon bogów o rozmaitych atrybutach, charakterach i polach działania. To jednak nie ich chciałbym widzieć u nas, a to, co daje im moc - czyli wiarę: na Dysku moc boga zależy od liczby jego szczerych wyznawców. Jest to bardzo ciekawa pod pewnymi względami koncepcja, która ma jednak też wady, zwłaszcza jeśli pomyśli się, w co są skłonni wierzyć ludzie (zarówno na Ziemi, jak i na Dysku). Zdecydowanie bardziej podoba mi się wizja życia po śmierci, i to niekoniecznie razem z niezapomnianym Śmiercią (będącym jednym z licznych antropomorficznych personifikacji). Życie pozagrobowe każdy mieszkaniec Dysku dostaje takie, w jakie wierzył, czyli barbarzyńskich wojowników walkirie zabierają na ucztę, a zwolennicy reinkarnacji odradzają się jako drzewa (Równoumagicznienie) czy karaluchy (Prawda), a inni po prostu odchodzą.
Ciekaw jestem, w co tak naprawdę pod tym względem wierzył sir Terry...
Jak zostać pisarzem
10 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz